niedziela, 1 maja 2016

Epilog

*10 lat później*
Po zakończeniu roku szkolnego wyjechałam. Musiałam zacząć nowy rozdział w życiu. Zostawić przeszłość, żyć teraźniejszością i nie martwić się przyszłością. Spełniłam swoje największe marzenie, czy podróż dookoła świata. Pewniej nocy w Włoszech upiłam się i wylądowałam z przystojnym chłopakiem w łóżku, po czym dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Niestety poroniłam. Na początku było mi ciężko, lecz z czasem zaczęłam funkcjonować normalnie.
A kim jest dla mnie Louis i Harry? Nikim. Przez 10 nie miałam z nimi kontaktu, zapomniałam o nich. Za pewne ułożyli sobie życie z kimś inny. Ważne, że są szczęśliwi. Wszystko byłoby inaczej, gdy Louis nie wyjechał. Jane mogłaby być jego córką, ale nie jest i nigdy nie będzie. Przestałam kochać ich oboje. Zaparkowałam samochód pod domem, lecz tam nie weszłam. Poszłam nad jezioro. W miejscu gdzie to wszystko się zaczęło. Zauważyłam, że siedział tam. Siedział na pomoście i wpatrywał się w wodę. Usiadłam obok niego
-Sam?- lekko się zdziwił, gdy mnie zobaczył. Widziałam, że po jego policzkach spływały łzy
-Cześć Louis.
-Piękni e wyglądasz.
-Dziękuję. Ty też się dobrze trzymasz
-Chyba tylko fizycznie.
-Nie rozumiem?
-Umieram. Bez Ciebie to nie to samo. Byłaś, jesteś i będziesz częścią mnie. Częścią, której potrzebuję. Jesteś moją miłością, moim życie, moją nadzieją, wszystkim co mam.
-Louis to naprawdę piękne, ale..
-Ale Ty mnie już nie kochasz. Rozumiem. Lecz wiedź, że nigdy nie przestałem Cię kochać. Mogę mieć do Ciebie ostatnią prośbę?
-Oczywiście.
-Chciałbym poczuć twoje usta po raz ostatnio.- nic mu nie odpowiedziałam, tylko go pocałowałam. Ten pocałunek był delikatny, pełen uczucia. Zatraciłam się. Lecz ta przyjemna chwila musiała się skończyć. Louis zabrał swoją głowę. Uśmiechnął się.
-Dziękuj Ci Sam. Cieszę się, że Cię poznałem. Będę czekać na Ciebie. Żegnaj.- wstał i tak po prostu odszedł. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Czy ja go naprawdę przestałam kochać. A może po prostu uciekałam przed tym uczuciem. Po prostu uciekałam przed miłością. Wstałam i ruszyłam w stronę domu. Gdy byłam przy drzwiach usłyszałam znajomy głos.
-Sam.- odwróciłam się i ujrzałam długowłosą blondynkę z mały chłopczykiem za rękę. Z daleka mogłam zobaczyć, że to dziecko Harry’ego. Był bardzo do niego podobny. Na oko 8-9 lat.
-Cześć Lottie.
-Hej. To jest Adam. Mój i..
-Harry’ego. Poznaje po oczach.
-Możemy porozmawiać?
-Jasne.-weszłyśmy do środka i usiadłyśmy na kanapie.
-Miło Cię znowu widzieć. Na długo zostajesz?
-Nie wiem.
-Jak u Ciebie?
-Dobrze a u was?
-Też dobrze. Widziałaś się może z Louis’m?
-Tak rozmawialiśmy. Jest w ciężkim stanie psychicznym
-Tak jest odkąd wyjechałaś. Louis nie przestał Cię nigdy kochać. Tęsknił za Tobą. Jest po dwóch próbach samobójczych
-Lottie Ty nie mówisz poważnie?
-Niestety Sam. Pisał listy do Ciebie, lecz nie miał Twojego adresu, dlatego ich nie wysyłam. Myślę, że powinnaś je przeczytać. A to jest list, który znalazłam dziś, jakieś pół godziny temu.- wręczyła mi białą kopertę. Otworzyłam ją i wyjęłam kartkę.
Sam,
Na początku listu, chciałem Ci powiedzieć, jak bardzo Cię kocham. Nigdy nie spotkałem tak cudownej dziewczyny jak Ty. Jesteś moim Słoneczkiem wiesz o tym? Zawdzięczam Ci wszystko. Żyję dzięki Tobie, ale nie potrafię żyć bez Ciebie. Dlatego też chciałem poczuć twoje usta po raz ostatni. Pamiętaj, będę czekał na Ciebie, lecz nie tu. Za jakiś czas na pewno się znajdziemy i będziemy razem świecić pośród gwiazd. Tu gdzie to wszystko się zaczęło, tu też się zakończy.  Kocham Cię.
Żegnaj
Louis
Nie tłumacząc nic Lottie wybiegłam z domu i pobiegłam nad jezioro. Miałam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno. Wbiegłam na pomost. Nigdzie go nie było.
-LOUIS!!! LOUIS!!! KOCHAM CIĘ!!- krzyczałam, lecz było za późno. Straciłam go. Nie mogła mu pozwolić znowu odejść. Weszłam do wody i szłam dalej. Powoli traciłam grunt pod nogi aż całkowicie znalazłam się pod wodą. Nawet nie próbowałam walczyć po prostu zniknęłam.
*Oczami Louis’ego*
Siedziałem na pomoście i nie wiedziałem co zrobić. Myślałem, że zaraz przyjdzie, lecz ona przestała mnie kochać. Nie mogłem się tak poddać. Muszę spróbować o nią walczyć. Udałem się w stronę jej mieszkania. Gdy byłem już blisko zobaczyłem wychodzącą Lottie.
-Gdzie jest Sam?
-Przeczytała twój ostatni list i wybiegła z domu
-Cholera jasna.- mam nadzieję, że nie będzie za późno, że nie zrobiła nic poważnego. Zobaczyłem jak idzie w wodzie. Powoli traciła grunt pod nogami, aż w końcu znikła mi z pola widzenia. Wskoczyłem do wody i płynąłem po nią. Złapałam ją za rękę i chciałem wypłynąć na powierzchnię Moja noga zaplątała się w glony, próbowałem się wyplątać, lecz straciłem siły. Po woli opadaliśmy na dno.


Będziemy razem świeci, wśród gwiazd. Tylko Ty i ja.”




Czas się pożegnać...
Dziękuję wam za to, że byliście z Louis'm oraz Sam podczas ich wzlotów i upadków.
Dziękuję wam, że byliście ze mną
Dziękuję wam za to, że po prostu jesteście
Wiem, że pewnie woleliście happy end..mimo wszystko Louis i Sam są razem 
I świecą pośród gwiazd
Kocham was wszystkich 
Oraz zapraszam do czytania moich inny dzieł

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 10

-Pobudka-Louis rzucił mi się na łóżko
-Czego chcesz debili?
-Zołza z Ciebie
-A Ty jesteś małp-pokazałam mu język i zakryłam się kołdrą
-Wstawaj!!
-Tomlinson. Idź stąd
-Okres masz?
-Tak, a teraz możesz wyjść
-Nie. Lubię Cię męczyć jak masz okres. Tylko gorzej jak mi się później dostaje
-Jak mi przykro
-Czemu jesteś taka złośliwa?
-Bo mam taki humor jak Ci się nie podoba to wyjdź
-Auć..Już idę skoro jesteś taka okropna dla mnie
-Przepraszam. Zostań proszę. Zrobię Ci miejsce-przesunęłam się na łóżku. Louis chwilę stał przy drzwiach, ale w końcu położył się obok mnie. Przytuliłam się do niego i zasnęłam”

Zawsze lubiłam zasypiać w jego ramionach. Czułam się wtedy bezpieczna. Wiedziałam, że jak raz uratował mi życie, to zrobi to i drugi raz. A jak będzie trzeba to więcej. Gdyby wtedy mnie nie uratował byłabym martwa. Nie poznałam by go, ani nikogo innego. Może wtedy świat byłby lepszy.  Nie namieszałabym w życiu Louis’ego. Żył by tylko ze świadomością, że 7 lat temu zginęła jego sąsiadka. Może powinnam przestać o nim myśleć, ale nie wiem czy umiem. Co ja tak naprawdę do niego czuję. Kocham go czy nienawidzę. Odpowiedzieć jest krótka. Nie wiem. Harry wszedł do domu. Usiadł obok mnie i położył dłoń na moim udzie
-Co jest?
-Nic
-Sam przecież widzę. Nie ukryjesz niczego przede mną
-Louis to był
-Po co?
-Porozmawiać
-O czym?
-O tym, że wyjechał
-Co dalej?
-Powiedział, że mnie kocha
-I?
-I kocha nadal, ale ja mu odpowiedziałam, że kocham Ciebie
-Co do niego czujesz?
-Nic
-Szczerze?
-Szczerze to nie wiem
-A wiesz czy kochasz mnie?
-Tak Ciebie kocham
-To czemu nie wiesz co do niego czujesz? Skoro mnie kochasz to do niego, nic nie powinnaś czuć
-Harry to nie jest proste
-A mi się wydaję, że ciągle go kochasz
-Ale dzięki niemu się poznaliśmy, bo gdyby wtedy mnie nie uratował
-Może mam mu jeszcze kwiatki kupić
-Harry
-Coo?
-Myślałam, że mnie zrozumiesz. Pomożesz mi, a nie będziesz na mnie krzyczał
-Teraz to wszystko moja wina
-Tego nie powiedziałam
-Wiesz co Sam jak przestaniesz coś do niego czuć to zadzwoń, bo nie będę z dziewczyną, która kocha innego
-Kocham Ciebie
-Ale jego też
-Harry
-Nie Sam. Przestaniesz coś do niego czuć to daj znać
-Zrywasz ze mną
-Tak-Harry wyszedł z domu, wybiegłam za nim
-Proszę czekaj. Porozmawiajmy-wybiegłam na ulicę, ale on odjechał. Stałam na środku ulicy, gdy Louis wyszedł ze swojego domu. Zaczął iść w moją stronę. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, bo to wszystko przez niego. To on jest powodem mojego zerwania z Harry’m. Gdy byłam przy drzwiach złapał mnie za rękę.
-Sam co się stało?
-To jest twoja pieprzona wina. To kurwa przez Ciebie. Zniszczyłeś mi życie. Zadowolony?
-Zerwał ze mną. Przez Ciebie. Nie chcę Cię znać-wyrwałam się z jego uścisku i weszłam do domu. Zamknęłam drzwi na klucz a potem zjechałam po nich
-Sam otwórz te drzwi-nie miałam nawet siły, żeby mu odpowiedzieć. Łzy ciągle leciały mi po policzkach.-Będę tu stał dopóki mi nie otworzysz.-miałam ochotę wstać, otworzyć drzwi, przypierdolić mu i powiedzieć, żeby zniknął z mojego życia, ale nie miała siły. Teraz najchętniej usnęłabym i już się nie obudziła. Chciała zniknąć na zawsze

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 9

Po trzech tygodniach byłam w domu. Tata był w delegacji a moja ukochana macocha z koleżanką na zakupach w Paryżu. Niall też rzadko bywał w domu, bo cały czas spędzał z Victorią, więc u mnie ciągle był Harry. Siedziałam na kanapie, gdy ktoś zapukał do drzwi
-Dzień dobry sąsiadko
-Louis. Hej. Co Cię tu sprowadza?
-Przyszedłem pogadać. Mogę?
-Tak. Jasne. Wejdź-uśmiechnął się do mnie. Usiedliśmy na kanapie
-Sam musisz coś wiedzieć
-Nigdy nie lubiłam jak mówiłeś w ten sposób. Ten sam ton miałeś, gdy mówiłeś, że wyjeżdżasz. Zostawiłeś mnie samą z tym wszystkim. Wiedziałeś, że moi rodzice przechodzą kryzys a zaraz potem się rozwiedli a Ciebie nie było przy mnie. Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego uciekłeś? Przed czym uciekłeś?
-Sam to wszystko jest skomplikowane. Sam siebie okłamywałem, aż w końcu prawda mnie dopadła i musiałem wyjechać, żeby Cię chronić
-A jeszcze bardziej zraniłeś
-Uwierz mi, że nie chciałem tego zrobić, że myślałem…gdybym mógł cofnąć czas na pewno teraz to wszystko byłoby inaczej. Widok twojej twarzy tamtego dnia był okropnym widokiem. Za każdym razem, gdy zamykałem oczy widziałem twoją smutną twarz. I wtedy myślałem, że jesteś obok mnie. Słyszałem twój śmiech. Widziałem twoje roześmiane oczy. I czułem, że jesteś blisko. Tęskniłem za Tobą. Nie wróciłem dla muzyki. Wróciłem dla Ciebie.
-To nie zmienia faktu, że mnie zostawiłeś. Zostawiłeś, gdy ja Cię kochałam
-Sam ja Ciebie też kochałem. Kocham. I będę kochała
-Ale ja już Cię nie kocham. Mam Harry’ego i to on był przy mnie kiedy Ciebie nie było. A teraz proszę daj mi spokój
-Sam
-Wyjdź stąd-dopóki nie wyszedł powstrzymywałam płacz, gdy tylko opuścił dom wybuchnę łam płaczem. Jak mnie kochał to dlaczego wyjeżdżał. Teraz wszystko zepsuł. Myśli, że jak powie mi, że mnie kocha to rzucę się na niego. Zostawię Harry’ego i będę z nim. Nie. Tak nie będzie, bo ja przecież nie kocham. Przecież go  nie kocham? Jego wyznanie namieszało mi w głowie. Sama nie wiem co teraz czuję. Chyba to wszystko wróciło
*Oczami Louis’ego*
Nie wiem co mam zrobić. Chyba powinienem iść do niej i wszystko jej wyjaśnić. Przecież ona ma chłopaka a ja chcę jej szczęścia. Ale muszę jej powiedzieć co do niej czuję. Odważyłem się i zapukałem do jej drzwi.
-Dzień dobry sąsiadko
-Louis. Hej. Co Cię tu sprowadza?
-Przyszedłem pogadać. Mogę?
-Tak. Jasne. Wejdź- uśmiechnąłem się do niej. Lekko odwzajemniło mój uśmiech, mimo to jej oczy świeci się jak zawsze. Usiedliśmy na kanapie
-Sam musisz coś wiedzieć
-Nigdy nie lubiłam jak mówiłeś w ten sposób. Ten sam ton miałeś, gdy mówiłeś, że wyjeżdżasz. Zostawiłeś mnie samą z tym wszystkim. Wiedziałeś, że moi rodzice przechodzą kryzys a zaraz potem się rozwiedli a Ciebie nie było przy mnie. Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego uciekłeś? Przed czym uciekłeś?-jej oczy były szklane od łez. Udawała, że nie ma powodu do płaczu ale ja wiedziałem, że jest inaczej.
-Sam to wszystko jest skomplikowane. Sam siebie okłamywałem, aż w końcu prawda mnie dopadła i musiałem wyjechać, żeby Cię chronić
-A jeszcze bardziej zraniłeś
-Uwierz mi, że nie chciałem tego zrobić, że myślałem…gdybym mógł cofnąć czas na pewno teraz to wszystko byłoby inaczej. Widok twojej twarzy tamtego dnia był okropnym widokiem. Za każdym razem, gdy zamykałem oczy widziałem twoją smutną twarz. I wtedy myślałem, że jesteś obok mnie. Słyszałem twój śmiech. Widziałem twoje roześmiane oczy. I czułem, że jesteś blisko. Tęskniłem za Tobą. Nie wróciłem dla muzyki. Wróciłem dla Ciebie.
-To nie zmienia faktu, że mnie zostawiłeś. Zostawiłeś, gdy ja Cię kochałam
-Sam ja Ciebie też kochałem. Kocham. I będę kochała
-Ale ja już Cię nie kocham. Mam Harry’ego i to on był przy mnie kiedy Ciebie nie było. A teraz proszę daj mi spokój-jej głos się łamał. Ukrywała łzy przede mną. Nie chciała pokazać mi, że ją to boli. Chciałem jej powiedzieć, że nie chcę psuć jej szczęści
-Sam
-Wyjdź stąd-podniosła ton głosu, żeby nie rozpoznał, że głos się jej łamie. Wyszedłem z jej domu i poszedłem w nasze miejsce. Tak bardzo chciałbym cofnąć czas. Usiadłem na pomoście
„Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Moja mama nic nie rozumie. Myśli, że wszystko wie, ale tak w cale nie jest. Deszcz zaczął padać, ale mi to nie przeszkadzało. Poszedłem nad jezioro. Zauważyłem dziewczynę na rolkach. Widać było, że nie panowała nad nimi. Wjechała na pomost a potem wpadła do wody. Podbiegłem do niej. Próbowała się wydostać, ale opadła na dół. Wskoczyłem do wody. Złapałem ją za rękę i wyciągnąłem. Położyłem ją na drewnianym pomoście po czym poklepałem ją lekko po policzku. Otworzyła swoje oczka i wypluła wodę z buzi.
-Wszystko w porządku?
-Uratowałeś mnie?
-Tak jakoś wyszło-spojrzała na mnie z irytacją-Wybacz
-Dziękuję-pomogłem jej usiąść i zdjąć rolki.
-Louis
-Sam
-Gdzie mieszkasz?
-Nie mogę podawać swoich danych nieznajomym
-Mądrze, ale chcę Ci pomóc. Jesteś osłabiona.
-Czemu chcesz mi pomóc?
-Już raz to zrobiłem, więc mogę i drugi, ale będziesz miała u mnie wielki dług wdzięczności
-Dobrze-wziąłem ją na ręce-Co Ty robisz?
-Jesteś zbyt słaba, żeby iść sama-cała drogę rozmawialiśmy o sobie. Mimo różnicy wieku, wiele nas łączy. Ale ja całą uwagę skupiałem na jej uśmiechu i oczach
-To tu-zatrzymaliśmy się przed jej domem
-Naprawdę?
-Tak a coś się stało?
-A ja mieszkam tam-odwróciłem ją tak żeby zobaczyła mój dom, który znajdował się naprzeciwko jej
-To fajnie-uśmichnęła się. Postawiłem ją na ziemi, ale zakręciło jej się w głowie i upadłaby, gdybym jej nie złapał
-Może jednak odprowadzę Cię do środka-weszliśmy do środka. Jej rodzice dziwnie się na mnie patrzyli
-Dzień dobry. Jestem Louis i mieszkam naprzeciwko. Przychodziłem obok jeziora, gdy zobaczyłem, że państwa córka wpadła do niego
-Uratowałeś naszą córkę-w oczach mamy dziewczyny pojawiły się łzy- Dziękujemy. Jak mamy Ci się odwdzięczyć?
-Moja pomoc była bezinteresowna
-Mama musi być z Ciebie dumna-powiedział ojciec Sam a następnie wziął swoją córkę ode mnie
-To ja już pójdę-Sam odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłem jej uśmiech. Żegnając się wyszedłem z domu i poszedłem do siebie
-Louis-krzyknęła mama-Gdzieś Ty był? Martwiłam się o Ciebie? Dzwoniłam ale Ty nie odbierałeś. I czemu jesteś mokry?
-Uratowałem jej życie”

 Pamiętam ten dzień jakby był wczoraj. A minęło już 7 lat. Mimo, że Sam mogła zginąć był  to najpiękniejszy dzień w moim życiu. Poznałem dziewczynę. Niby zwyczajną a jednak wyjątkową. Niby młodą a jednak dojrzałą. Niby twardą a jednak wrażliwą. Niby moją a jednak Harry’ego. Straciłem ją i chyba nigdy nie odzyskam. Mogła być teraz ze mną. Mogła być moja

środa, 6 stycznia 2016

Post informacyjny

Cześć!
Zawaliłam na całej linii i jestem tego w pełni świadoma. Przepraszam. Ostatnio zbyt często was przepraszam i to mnie boli, że nie potrafię się wywiązać z umowy. Ale trzecia klasa gimnazjum nie jest taka prosta jak myślałam. Myślałam, że to będzie same powtórzenie z dwóch pierwszych lat w gimnazjum, ale się pomyliłam. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Nie zawieszam ani nie usuwam blogów, bo nie miałabym po prostu serca to jest to co sprawia mi przyjemność, radość. I to właśnie mnie odpręża. Ale też boli mnie serce, gdy ciągle was zawodzę. Muszę teraz się przyłożyć do kartkówek, klasówek i wszystkiego co możliwe, żeby dostać się do wymarzonej szkoły. Jestem okropna wiem i możecie mnie znienawidzić za to. Chyba już wykorzystałam wszystkie możliwe szansy z waszej strony, ale proszę wybaczcie mi to po raz kolejny. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby powrócić do starej formy pisania i postaram się dodawać na bieżąco (pewnie teraz pomyślicie „ile razy tak mówiła, ale nigdy jej nie wychodziło) i rozumiem, ale nie skreślaj mnie tylko dlatego, że nie daję rady. Zrobię wszystko, żeby było okay. I proszę bądź ze mną. Jeśli was zawiodłam a na pewno to zrobiłam to przepraszam, ale naprawdę tego nie chciałam, bo gdyby chciała to pisanie nie było by tym co kocham
Przepraszam

sobota, 5 grudnia 2015

Post informacyjny

Na początku przepraszam z całego serca. Jest mi cholernie przykro, że was zawiodłam.
Sześć blogów przy trzeciej klasie gimnazjum to nie lada wyzwanie, ale nie, niczego nie zawieszam, nie usuwam. Tylko proszę zrozumcie mnie.
Kiedyś już to napisałam, nie wiedząc, że to jest cytat Skayfallgirl (po prostu ktoś mi go powiedział i zapamiętałam), więc teraz znowu go zacytują "Kiedy piszę, piszę dla siebie. Kiedy publikuję, publikuję dla was".
Dlatego proszę piszcie komentarze pod rozdziałami. Wystarczy typu "Fajny rozdział" ale jeśli wam się coś nie podoba, coś źle napisałam napiszcie to. Jestem amatorkom, która popełnia błędy. Wszystkie komentarze są dla mnie motywacją. Proszę, bo jeśli nie to chyba nie ma sensu moje dalsze pisanie
Postaram się dzisiaj coś wstawić, ale niczego nie obiecuję

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 8

Mama nic nie mówiła. Po jej policzkach spływały łzy. Położyła rękę na swoim brzuchu. Na jej łóżku siedziała mała dziewczynka. Miała duże, ładne, brązowe oczy Spojrzała na mnie. Na jej lewym policzku była duża blizna. Poczułam łzy w oczach. Uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam jej uśmiech. Spojrzałam na mamę. Nic nie mówiła, pewnie jeszcze nie mogła w to uwierzyć. Nic się nie zmieniła. Nadal była ładna. Jej długie ciemne włosy idealnie komponowały się z jasnymi oczami. Gdy się uśmiechała robiły jej się urocze dołeczki.  Nigdy ich nie lubiła a ja wręcz przeciwnie. Uwielbiałam je, bo gdy się uśmiechała wiedziałam, że robi to szczerze
-Dlaczego? Czemu okaleczałaś się dla mnie?
-Ponieważ nie mogłam pozwolić, żebyś umarła. Jerry Cię potrzebuję. Jack Cię potrzebuję. Jasmina Cię potrzebuję. Alice Cię potrzebuję. Ja Cię potrzebuję-wyciągnęła rękę w moją stronę. Podeszłam do jej łóżka. Jerry wstał z krzesła, żeby ja mogła usiąść. Uśmiechnęłam się do niego. Jack wziął małą na ręce i wszyscy wyszli z sali.
-Moja mała księżniczka-mama pogłaskała mnie po policzku
-Dawno tak nie mówiłaś do mnie
-Bo dawno się nie widziałyśmy myszko
-Jesteś szczęśliwa z Jerrym?
-Skąd wiesz?
-Spotkaliśmy się na lotnisku. A co się stało małej?
-Mieliśmy wypadek samochodowy i duży kawałek szyby wbił jej się w policzek
-Biedna, ale nikt jej nie dokucza, bo wiesz Sam nie lubi jak się dokucza młodszym a jeszcze jak to jest ktoś z rodziny
-Oj Sam. Mów co u Ciebie? Co Ci w nogę
-Ogólnie wszystko dobrze a spadłam ze schodów i złamałam nogę. A Ty jak się czujesz mamą?
-Znakomicie
-Sam-do sali wszedł Harry
-Co Ty tu robi…-nie dał mi dokończyć tylko mnie pocałował. Nie potrafiłam przerwać tego pocałunku. Jego usta są idealne. Jego język na moim podniebieniu. Te wargi są takie miękkie i słodkie. Z czasem przestałam myśleć, że mama jest obok nas tylko bardziej zatapiałam się w pocałunku. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam tchu. Gdy złapałam oddech spojrzałam na mamę. Patrzyła na sufit ale pod nosem się uśmiechała
-Przepraszam mamo
-Sam spokojnie. Ja rozumiem. Amanda. Mam Sam-moja mama wyciągnęła rękę w jego stronę. Ucałował wierzch jej dłoni
-Harry. Chłopak Sam
-Możesz mi powiedzieć co tu robisz? Przecież Ci powiedziałam, żebyś nie przyjeżdżał
-Sam daj spokój. Chłopak się martwi. Przynajmniej go poznałam
-Widzisz-wywróciłam oczami. Do sali wszedł Jack, Jasmina, Jerry i Alice
-Cześć jestem Sam
-Hej. A ja Alice. Będziesz moją nową siostrą?
-A chciałabyś?
-Tak
-To będę
-Sam będziesz cudowną matką moich dzieci-Harry pocałował mnie w czoło
-Ja Ci powiedziałam, że ja na mamę się nie nadaję i nią nie zostanę, więc jeśli nie chcesz wylądować na ostrym dyżurze to się zabezpieczaj. Dobrze Kochanie
-Ty i ta twoja dzikość. W łóżku też będziesz taka niegrzeczna
-Idź Ty zboczeńcu. Czy Ty zawsze musisz mówić tylko o jednym? Nawet wtedy, gdy moja mama jest obok
-Twoja mama nie jest taka stara-mama się uśmiechnęła
-Nawet własna mama jest przeciwko mnie. Ale mógłbyś się już zamknąć, bo z siostrą rozmawiam. Nie widzisz?
-Co Ci się stało w nogę-Alice spojrzała na mój gips
-Spadłam ze schodów-Harry się zaśmiał. Dostał w brzuch
-Małpa
-I tak mnie kochasz
-Nie
-Ale ja Ciebie tak. Śniłaś o mnie?
-Nie
-Szkoda. Ale ja o Tobie tak
-Nie chcę znać szczegółów
-Zabawna
-No co?
-Nic-do Sali wszedł lekarz i powiedział, że z mamą musimy odpocząć. Poszłam razem z Harry’m do mojej sali i położyłam się na łóżku
-Połóż się obok mnie
-Dobrze-zrobiłam miejsce Harry’emu. Przytuliłam się do niego. Tak bardzo go kocham. Harry po chwili zasnął. Uśmiechnęłam się pod nosem. Chce mieć ze mną dzieci, czyli wiąże ze mną przyszłość. Jestem bardzo szczęśliwa. Sama zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam
*~*

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. 18:07. Harry jeszcze spał. Cmoknęłam go w policzek. Uśmiechnął się pod nosem. Musnęłam jego usta a on mnie pocałował. Głaskał mnie po włosach. Po pocałunku spojrzałam mu prosto w oczy
-Kocham Cię Sam
-Ja Ciebie też kocham-ktoś zapukał do pokoju mimo, że drzwi były otwarte. Spojrzałam na Jacka i Jasminę
-Możemy?-spytał chłopak
-Nie-odpowiedział Harry
-Nie słuchajcie go. Wchodźcie-oboje usiedli przy łóżku a ja się podniosła do pozycji siedzącej. Harry położył dłoń na moim udzie
-Chciałabym Cię przeprosić za to co było na lotnisku, po prostu byłam mega zła i przepraszam
-Okay. Nic się nie stało
-To, to jest ten szczęściarz, który jest twoim chłopakiem. Zazdroszczę Ci stary. Taka ładna, mądra dziewczyna. Sam bym chciał, żeby była moja
-Ale nie będzie. Harry’ego dłoń zacisnęła się na moim udzie
-To boli-spojrzałam na niego
-Przepraszam skarbie-podniósł się i  pocałował tam gdzie mnie mocniej złapał-Jeśli chcesz wyżej też Cię mogę pocałować-w jego oczy się świeciły a uśmiech na twarzy nie znikał
-Zapomnij-cmoknęłam go w policzek

wtorek, 20 października 2015

Rozdział 7

Spojrzałam z przerażeniem na lekarza. Jego mina nic mi nie mówiła. Bałam się najgorszego
-Możesz być dawcą
-Naprawdę?
-Tak-uśmiechnął się do mnie
-Cieszę się
-Czyli mam rozumieć, że mam dzwonić do twojej mamy
-Tak

-Dobrze pielęgniarka zaprowadzi Cię na sale
-Dobrze. Doktorze
-Tak

-Mam jeszcze jedną prośbę
-Słucham
-Czy mógłby pan nic nie mówić mojej mamie od kogo ma nerkę. Chce jej powiedzieć po operacji, bo wiem, że gdyby się teraz dowiedziała to by się nie zgodziła
-Dobrze
-Dziękuję-lekarz uśmiechnął się do mnie. Pielęgniarka zaprowadziła mnie na sale. Podłączyła kroplówkę i wyszła. Wyjęłam telefon i napisałam do Harry'ego
"Oddaję mamie nerkę. Nie waż się przyjeżdżać do mnie. Dam radę. Operacja na pewno się uda. Kocham Cię"Przez ten cały czas myślałam o Louis'm. Wszystko było dobrze a tu nagle on się pojawia i znowu wszystko
wraca. Miłość. Wspomnienia. Tęsknota. Żal. Smutek. Sam już nie wiem czy dalej go kocham czy nie. Jest to trudne. Tyle się zmieniło u mnie jak i u niego.Muszę przestać o nim myśleć. Mam teraz Harry'ego i on jest najważniejszy. Moje rozmyślanie wyrwał dzwonek mojego telefonu
-Hallo

-Samanto tu tata.
-Naprawdę? Nie wiedziałam
-Gdzie jesteś?
-Powiedziałam Ci, że jadę do mamy

-Tylko, że rozmawiałem z twoją mamą i jakoś się u niej nie pojawiłaś
-Po co do niej dzwoniłeś?
-Żeby się upewnić, czy mnie nie oszukałaś. I jednak wyszło,że oszukałaś. W tej chwili masz wracać do domu
-Nie mogę
-Dlaczego?
-Bo jestem w Nowym Jorku. Leże właśnie na łóżku szpitalnym podłączona do kroplówki i czekam na operacje
-Jaką operację
-Samanto w tej chwili masz mi powiedzieć co się stało

-Nie twój interes
Rozłączyłam się. Jak on mógł mi nie wierzyć. Nienawidzę go. Właśnie dał mi do zrozumienia, że mi nie ufa.

No tak, bo ja to nie Niall. Nie mam nic do niego. Tylko on jest ważniejszy dla mojego taty niż. Trochę to boli i jest to bardzo smutne, że przyrodni syn jest ważniejszy niż rodzona córka. Wiem, że nie jestem grzeczna, ale od dziecka tak byłam i nic już tego nie zmieni. Ja akceptuję siebie i on tez powinien zacząć. Jeśli nie to wyprowadzę się do Harry’ego. Takie rozwiązanie będzie najlepsze. Nie będę już ciężarem dla mojego ojca. Dostałam smsa. Zapewne od Harry’ego ”Na pewno nie chcesz żebym przyjeżdżał? Może jednak przyjadę i będę przy tobie?”
”Na pewno nie chcę żebyś przyjeżdżał. Nie to, że nie chcę, żebyś tu był, bo chcę bardzo, ale muszę porozmawiać z mamą. Wszystko sobie z nią wyjaśnić. Przepraszam”
”Sami nie musisz mnie przepraszać. Rozumiem to. Ale jak coś to pisz. Od razu wsiądę w samolot”
”Dobrze. Kochanie. Kocham Cię”
”Ja mocniej”
Uśmiechałam się do telefonu.  On jest przesłodki. Jejku jak ja go kocham.
-Smsy z chłopakiem?-spytał Jerry
-Tak. Co pan znaczy Ty tu robisz?
-Lekarz zadzwonił do mamy. Od razu domyśliłem się, że to Ty jesteś dawcą. Jesteś tego pewna?
-Tak
-No dobrze. Czemu nie chciałeś, żeby lekarz mówił mamie, że to Ty jesteś dawcą
-Bo by się nie zgodziła na operację
-Powiesz jej?
-Tak jutro po operacji
-No dobrze. Muszę już iść, bo twoja mama zacznie coś podejrzewać jak to ona potrafi
-Tak wiem
-Ale jak coś to cały czas tu jestem
-Dobrze-Jerry wyszedł z sali. Ja wyjęłam książkę z walizki i zaczęłam czytać.
Gdy skończyłam czytać, była 19. Oczy bolały mnie ze zmęczenia. Odłożyłam książkę na stoli i napisałam smsa do Harry’ego
”Dobranoc misiu. Kocham Cię”
Nawet nie czekając na odpowiedź zasnęłam

~*~


Obudziłam się rano o 8:05. Wyjątkowo wcześnie jak na mnie. Miałam jedną nieodczytaną wiadomość.
”Dobranoc myszko. Śnij o mnie, bo ja o Tobie na pewno będę”
Wywróciłam oczami na tą wiadomość. Już wiem, co on ma na myśli mówiąc „bo ja o Tobie na pewno będę”. Do Sali wszedł lekarz
-Gotowa na operację
-Tak
-To co? Zawozimy Cię na blok
-Okay-pielęgniarki przewiozły mnie na salę. Po dziesięciu minutach weszło dwóch lekarzy. Za nimi wszedł lekarz mamy
-Ja niestety nie będę mógł być przy twojej operacji, bo muszę być przy twojej mamie. Jesteś gotowa?
-W stu procentach
-Dobrze. Możecie zacząć-wzięłam głęboki wdech i po chwili lekarz podał mi narkozę

~*~
 
Obudziłam się już w swojej sali. Nie czułam żadnego bólu ani nic. Sama nie wiem czy to dobrze czy źle. Do sali wszedł lekarz
-Jak się czujesz?
-Dobrze. A jak mama?
-Mówi, że znakomicie. A ja myślę, że poczuję się znakomicie jak Ciebie zabaczy
-Czyli mogę do niej iść?- spytałam pełna nadziei
-Oczywiście-wstałam powoli z łóżku. Wzięłam kulę i poszłam za lekarzem. Zaprowadził mnie do sali w której leżała mama. Przed wejściem wzięłam głębokie dwa oddechy.
-Pani Amando. Ktoś do pani-mama spojrzała na mnie
-Sam-w jej oczach zebrały się łzy. Podeszłam do łóżka. Przy niej siedział Jerry, Jack i Jasmina-Co Ty tu robisz?
-Musiałam komuś uratować życie. Oddając mu nerkę