sobota, 5 grudnia 2015

Post informacyjny

Na początku przepraszam z całego serca. Jest mi cholernie przykro, że was zawiodłam.
Sześć blogów przy trzeciej klasie gimnazjum to nie lada wyzwanie, ale nie, niczego nie zawieszam, nie usuwam. Tylko proszę zrozumcie mnie.
Kiedyś już to napisałam, nie wiedząc, że to jest cytat Skayfallgirl (po prostu ktoś mi go powiedział i zapamiętałam), więc teraz znowu go zacytują "Kiedy piszę, piszę dla siebie. Kiedy publikuję, publikuję dla was".
Dlatego proszę piszcie komentarze pod rozdziałami. Wystarczy typu "Fajny rozdział" ale jeśli wam się coś nie podoba, coś źle napisałam napiszcie to. Jestem amatorkom, która popełnia błędy. Wszystkie komentarze są dla mnie motywacją. Proszę, bo jeśli nie to chyba nie ma sensu moje dalsze pisanie
Postaram się dzisiaj coś wstawić, ale niczego nie obiecuję

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 8

Mama nic nie mówiła. Po jej policzkach spływały łzy. Położyła rękę na swoim brzuchu. Na jej łóżku siedziała mała dziewczynka. Miała duże, ładne, brązowe oczy Spojrzała na mnie. Na jej lewym policzku była duża blizna. Poczułam łzy w oczach. Uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam jej uśmiech. Spojrzałam na mamę. Nic nie mówiła, pewnie jeszcze nie mogła w to uwierzyć. Nic się nie zmieniła. Nadal była ładna. Jej długie ciemne włosy idealnie komponowały się z jasnymi oczami. Gdy się uśmiechała robiły jej się urocze dołeczki.  Nigdy ich nie lubiła a ja wręcz przeciwnie. Uwielbiałam je, bo gdy się uśmiechała wiedziałam, że robi to szczerze
-Dlaczego? Czemu okaleczałaś się dla mnie?
-Ponieważ nie mogłam pozwolić, żebyś umarła. Jerry Cię potrzebuję. Jack Cię potrzebuję. Jasmina Cię potrzebuję. Alice Cię potrzebuję. Ja Cię potrzebuję-wyciągnęła rękę w moją stronę. Podeszłam do jej łóżka. Jerry wstał z krzesła, żeby ja mogła usiąść. Uśmiechnęłam się do niego. Jack wziął małą na ręce i wszyscy wyszli z sali.
-Moja mała księżniczka-mama pogłaskała mnie po policzku
-Dawno tak nie mówiłaś do mnie
-Bo dawno się nie widziałyśmy myszko
-Jesteś szczęśliwa z Jerrym?
-Skąd wiesz?
-Spotkaliśmy się na lotnisku. A co się stało małej?
-Mieliśmy wypadek samochodowy i duży kawałek szyby wbił jej się w policzek
-Biedna, ale nikt jej nie dokucza, bo wiesz Sam nie lubi jak się dokucza młodszym a jeszcze jak to jest ktoś z rodziny
-Oj Sam. Mów co u Ciebie? Co Ci w nogę
-Ogólnie wszystko dobrze a spadłam ze schodów i złamałam nogę. A Ty jak się czujesz mamą?
-Znakomicie
-Sam-do sali wszedł Harry
-Co Ty tu robi…-nie dał mi dokończyć tylko mnie pocałował. Nie potrafiłam przerwać tego pocałunku. Jego usta są idealne. Jego język na moim podniebieniu. Te wargi są takie miękkie i słodkie. Z czasem przestałam myśleć, że mama jest obok nas tylko bardziej zatapiałam się w pocałunku. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam tchu. Gdy złapałam oddech spojrzałam na mamę. Patrzyła na sufit ale pod nosem się uśmiechała
-Przepraszam mamo
-Sam spokojnie. Ja rozumiem. Amanda. Mam Sam-moja mama wyciągnęła rękę w jego stronę. Ucałował wierzch jej dłoni
-Harry. Chłopak Sam
-Możesz mi powiedzieć co tu robisz? Przecież Ci powiedziałam, żebyś nie przyjeżdżał
-Sam daj spokój. Chłopak się martwi. Przynajmniej go poznałam
-Widzisz-wywróciłam oczami. Do sali wszedł Jack, Jasmina, Jerry i Alice
-Cześć jestem Sam
-Hej. A ja Alice. Będziesz moją nową siostrą?
-A chciałabyś?
-Tak
-To będę
-Sam będziesz cudowną matką moich dzieci-Harry pocałował mnie w czoło
-Ja Ci powiedziałam, że ja na mamę się nie nadaję i nią nie zostanę, więc jeśli nie chcesz wylądować na ostrym dyżurze to się zabezpieczaj. Dobrze Kochanie
-Ty i ta twoja dzikość. W łóżku też będziesz taka niegrzeczna
-Idź Ty zboczeńcu. Czy Ty zawsze musisz mówić tylko o jednym? Nawet wtedy, gdy moja mama jest obok
-Twoja mama nie jest taka stara-mama się uśmiechnęła
-Nawet własna mama jest przeciwko mnie. Ale mógłbyś się już zamknąć, bo z siostrą rozmawiam. Nie widzisz?
-Co Ci się stało w nogę-Alice spojrzała na mój gips
-Spadłam ze schodów-Harry się zaśmiał. Dostał w brzuch
-Małpa
-I tak mnie kochasz
-Nie
-Ale ja Ciebie tak. Śniłaś o mnie?
-Nie
-Szkoda. Ale ja o Tobie tak
-Nie chcę znać szczegółów
-Zabawna
-No co?
-Nic-do Sali wszedł lekarz i powiedział, że z mamą musimy odpocząć. Poszłam razem z Harry’m do mojej sali i położyłam się na łóżku
-Połóż się obok mnie
-Dobrze-zrobiłam miejsce Harry’emu. Przytuliłam się do niego. Tak bardzo go kocham. Harry po chwili zasnął. Uśmiechnęłam się pod nosem. Chce mieć ze mną dzieci, czyli wiąże ze mną przyszłość. Jestem bardzo szczęśliwa. Sama zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam
*~*

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. 18:07. Harry jeszcze spał. Cmoknęłam go w policzek. Uśmiechnął się pod nosem. Musnęłam jego usta a on mnie pocałował. Głaskał mnie po włosach. Po pocałunku spojrzałam mu prosto w oczy
-Kocham Cię Sam
-Ja Ciebie też kocham-ktoś zapukał do pokoju mimo, że drzwi były otwarte. Spojrzałam na Jacka i Jasminę
-Możemy?-spytał chłopak
-Nie-odpowiedział Harry
-Nie słuchajcie go. Wchodźcie-oboje usiedli przy łóżku a ja się podniosła do pozycji siedzącej. Harry położył dłoń na moim udzie
-Chciałabym Cię przeprosić za to co było na lotnisku, po prostu byłam mega zła i przepraszam
-Okay. Nic się nie stało
-To, to jest ten szczęściarz, który jest twoim chłopakiem. Zazdroszczę Ci stary. Taka ładna, mądra dziewczyna. Sam bym chciał, żeby była moja
-Ale nie będzie. Harry’ego dłoń zacisnęła się na moim udzie
-To boli-spojrzałam na niego
-Przepraszam skarbie-podniósł się i  pocałował tam gdzie mnie mocniej złapał-Jeśli chcesz wyżej też Cię mogę pocałować-w jego oczy się świeciły a uśmiech na twarzy nie znikał
-Zapomnij-cmoknęłam go w policzek

wtorek, 20 października 2015

Rozdział 7

Spojrzałam z przerażeniem na lekarza. Jego mina nic mi nie mówiła. Bałam się najgorszego
-Możesz być dawcą
-Naprawdę?
-Tak-uśmiechnął się do mnie
-Cieszę się
-Czyli mam rozumieć, że mam dzwonić do twojej mamy
-Tak

-Dobrze pielęgniarka zaprowadzi Cię na sale
-Dobrze. Doktorze
-Tak

-Mam jeszcze jedną prośbę
-Słucham
-Czy mógłby pan nic nie mówić mojej mamie od kogo ma nerkę. Chce jej powiedzieć po operacji, bo wiem, że gdyby się teraz dowiedziała to by się nie zgodziła
-Dobrze
-Dziękuję-lekarz uśmiechnął się do mnie. Pielęgniarka zaprowadziła mnie na sale. Podłączyła kroplówkę i wyszła. Wyjęłam telefon i napisałam do Harry'ego
"Oddaję mamie nerkę. Nie waż się przyjeżdżać do mnie. Dam radę. Operacja na pewno się uda. Kocham Cię"Przez ten cały czas myślałam o Louis'm. Wszystko było dobrze a tu nagle on się pojawia i znowu wszystko
wraca. Miłość. Wspomnienia. Tęsknota. Żal. Smutek. Sam już nie wiem czy dalej go kocham czy nie. Jest to trudne. Tyle się zmieniło u mnie jak i u niego.Muszę przestać o nim myśleć. Mam teraz Harry'ego i on jest najważniejszy. Moje rozmyślanie wyrwał dzwonek mojego telefonu
-Hallo

-Samanto tu tata.
-Naprawdę? Nie wiedziałam
-Gdzie jesteś?
-Powiedziałam Ci, że jadę do mamy

-Tylko, że rozmawiałem z twoją mamą i jakoś się u niej nie pojawiłaś
-Po co do niej dzwoniłeś?
-Żeby się upewnić, czy mnie nie oszukałaś. I jednak wyszło,że oszukałaś. W tej chwili masz wracać do domu
-Nie mogę
-Dlaczego?
-Bo jestem w Nowym Jorku. Leże właśnie na łóżku szpitalnym podłączona do kroplówki i czekam na operacje
-Jaką operację
-Samanto w tej chwili masz mi powiedzieć co się stało

-Nie twój interes
Rozłączyłam się. Jak on mógł mi nie wierzyć. Nienawidzę go. Właśnie dał mi do zrozumienia, że mi nie ufa.

No tak, bo ja to nie Niall. Nie mam nic do niego. Tylko on jest ważniejszy dla mojego taty niż. Trochę to boli i jest to bardzo smutne, że przyrodni syn jest ważniejszy niż rodzona córka. Wiem, że nie jestem grzeczna, ale od dziecka tak byłam i nic już tego nie zmieni. Ja akceptuję siebie i on tez powinien zacząć. Jeśli nie to wyprowadzę się do Harry’ego. Takie rozwiązanie będzie najlepsze. Nie będę już ciężarem dla mojego ojca. Dostałam smsa. Zapewne od Harry’ego ”Na pewno nie chcesz żebym przyjeżdżał? Może jednak przyjadę i będę przy tobie?”
”Na pewno nie chcę żebyś przyjeżdżał. Nie to, że nie chcę, żebyś tu był, bo chcę bardzo, ale muszę porozmawiać z mamą. Wszystko sobie z nią wyjaśnić. Przepraszam”
”Sami nie musisz mnie przepraszać. Rozumiem to. Ale jak coś to pisz. Od razu wsiądę w samolot”
”Dobrze. Kochanie. Kocham Cię”
”Ja mocniej”
Uśmiechałam się do telefonu.  On jest przesłodki. Jejku jak ja go kocham.
-Smsy z chłopakiem?-spytał Jerry
-Tak. Co pan znaczy Ty tu robisz?
-Lekarz zadzwonił do mamy. Od razu domyśliłem się, że to Ty jesteś dawcą. Jesteś tego pewna?
-Tak
-No dobrze. Czemu nie chciałeś, żeby lekarz mówił mamie, że to Ty jesteś dawcą
-Bo by się nie zgodziła na operację
-Powiesz jej?
-Tak jutro po operacji
-No dobrze. Muszę już iść, bo twoja mama zacznie coś podejrzewać jak to ona potrafi
-Tak wiem
-Ale jak coś to cały czas tu jestem
-Dobrze-Jerry wyszedł z sali. Ja wyjęłam książkę z walizki i zaczęłam czytać.
Gdy skończyłam czytać, była 19. Oczy bolały mnie ze zmęczenia. Odłożyłam książkę na stoli i napisałam smsa do Harry’ego
”Dobranoc misiu. Kocham Cię”
Nawet nie czekając na odpowiedź zasnęłam

~*~


Obudziłam się rano o 8:05. Wyjątkowo wcześnie jak na mnie. Miałam jedną nieodczytaną wiadomość.
”Dobranoc myszko. Śnij o mnie, bo ja o Tobie na pewno będę”
Wywróciłam oczami na tą wiadomość. Już wiem, co on ma na myśli mówiąc „bo ja o Tobie na pewno będę”. Do Sali wszedł lekarz
-Gotowa na operację
-Tak
-To co? Zawozimy Cię na blok
-Okay-pielęgniarki przewiozły mnie na salę. Po dziesięciu minutach weszło dwóch lekarzy. Za nimi wszedł lekarz mamy
-Ja niestety nie będę mógł być przy twojej operacji, bo muszę być przy twojej mamie. Jesteś gotowa?
-W stu procentach
-Dobrze. Możecie zacząć-wzięłam głęboki wdech i po chwili lekarz podał mi narkozę

~*~
 
Obudziłam się już w swojej sali. Nie czułam żadnego bólu ani nic. Sama nie wiem czy to dobrze czy źle. Do sali wszedł lekarz
-Jak się czujesz?
-Dobrze. A jak mama?
-Mówi, że znakomicie. A ja myślę, że poczuję się znakomicie jak Ciebie zabaczy
-Czyli mogę do niej iść?- spytałam pełna nadziei
-Oczywiście-wstałam powoli z łóżku. Wzięłam kulę i poszłam za lekarzem. Zaprowadził mnie do sali w której leżała mama. Przed wejściem wzięłam głębokie dwa oddechy.
-Pani Amando. Ktoś do pani-mama spojrzała na mnie
-Sam-w jej oczach zebrały się łzy. Podeszłam do łóżka. Przy niej siedział Jerry, Jack i Jasmina-Co Ty tu robisz?
-Musiałam komuś uratować życie. Oddając mu nerkę




sobota, 10 października 2015

Rozdział 6

Harry zawiózł mnie na lotnisko. Muszę spotkać się z mamą. Nie mogę jej zostawić samej.
-Nie bądź na mnie zły. Muszę jechać do mamy
-Nie jestem zły. Po prostu już tęsknie
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też
-Zobaczysz zanim się obejrzę to już wrócę
-Mam taką nadzieję. Na pewno nie jechać z Tobą?
-Nie Harry. Muszę pojechać sama
-No dobrze. Ale zadzwoń jak będziesz na miejscu
-Dobrze-Harry przytulił mnie po czym musnął moje usta. Poszliśmy kupić mi bilet
-Dalej już nie mogę-wpił się w moje usta. Wplotłam dłonie w jego włosy. Trzymał mnie w talii, żebym nie upadła. Kule leżały na ziemi. Jedną zjechał na mój tyłek. Lekko go ścisnął. Jęknęłam mu w usta. Po chwili oderwaliśmy się od siebie
-Kocham Cię Sam. Wróć szybko do mnie
-Wrócę-Harry podał mi kulę-Ja Ciebie też kocham-przeszłam przez odprawę. Po 40 minutach siedziałam na swoim miejscu. Spojrzałam na telefon. Miałam wiadomość od Harry'ego
"Kocham. Tęsknie. Płaczę, bo nie ma Cię obok mnie. Chciałbym móc poczuć twoje usta na swoich. Twoją dłoń splecioną z moją. Objąć Cię ramieniem. Powiedzieć jaka jesteś piękna i jaki ze mnie szczęściarz, że Cię mam. Chciałbym pokazać Ci jak mocno Cię kocham. I, że zostaniesz na zawsze w moim sercu"
-Proszę wyłączyć telefon-powiedziała stewardessa
-Dobrze-szybko mu odpisałam
"Kocham Cię najmocniej na świecie. Jestem na zawsze twoja Harry"
Włączyłam tryb samolotowy i podłączyłam słuchawki. Włączyłam muzykę. Po chwili startowaliśmy. Czas szacowany jest na około 8 godzin. Będę miała sporo czasu, żeby pomyśleć, co powiedzieć mamie, gdy ją zobaczę. Powiem "Cześć mamo. Pamiętasz mnie jeszcze. To ja Sam. Twoja córka z pierwszego małżeństwa". Może będzie mnie pamiętać i przywita oschle. A może przytuli mnie i pocałuje w czubek głowy tak jak zawsze to robiła. Ale wiem jedno, że ją kocham tak samo jak tatę. może za bardzo sobie tego nie okazujemy. Jestem ciekawa czy ma dzieci? Czy jest szczęśliwa ze swoim facetem? Jest tyle pytań na których odpowiedz poznam niedługo. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w muzykę. Chciałam odpocząć od tych wszystkich myśli
*~*
Obudziła mnie stewardessa, żeby powiedzieć, że zaraz będziemy podchodzić do lądowania. Dość długo spałam. Może to mi było potrzebne. Po pół godzinie odebrałam swój bagaż i pierwsze co to włączyłam telefon, żeby napisać do Harry'ego
-Sami
-Hej Harry. Już wylądowałam. Cała i zdrowa
-Cieszę się. Tęsknie za Tobą
-Ja też
-Wrócisz szybko
-Tak
-Dobrze. Kocham Cię
-Też Cię kocham Harry. Zadzwonię później
-Dobrze Kochanie
Harry jest przesłodki. Cieszę się, że jesteśmy razem. Ktoś mnie popchnął. Wszystko wypadło mi z rąk włącznie z kulami. Blondynka w ogóle się nie przejęła 
-Mówi się kurwa przepraszam
-Przepraszam za siostrę. Pokłóciła się z chłopakiem i jest zła na cały świat
-Spoko, ale mogła chociaż powiedzieć przepraszam
-Wiem. Proszę-podał mi kulę i telefon
-Dzięki
-Pomoc Ci?-brunet posłał mi uroczę spojrzenie
-Jakbyś mógł. Tylko nie posyłaj mi takich spojrzeń, bo mam chłopaka
-Spoko. Nie chciałem, żebyś zrozumiała mnie źle. Choć jesteś ładna
-Dziękuję
-A mogę spytać co Ci się stało?
-Za bardzo szalałam na imprezie. Tańczyłam na stole. Wylałam drinki i się poślizgnęłam
-Musiała być ostra impreza
-Jak ja jestem to jest zawsze ostra impreza. Ale dam Ci dobrą radę z doświadczenia
-Nigdy nie mieszaj czystej z narkotykami
-Aż taki odlot?
-Odlot nieziemski, ale później masz wrażenie, że umierasz 
-Serio?
-Tal
-Jack
-Tata-brunet przywitał się ze swoim ojcem-Tato możemy zawieść-spojrzał na mnie. No tak nie wie jak mam na imię
-Sam
-Sam, bo Jasmina potrąciła ją i nawet nie przeprosiła
-Ale to żaden kłopot. Jestem Jerry
-Sam-wsiedliśmy do jego samochodu
-Gdzie Cię zawieść-podałam mu kartkę z adresem mamy. Spojrzał na mnie i na kartkę-Jesteś Sam Anderson. Córka Amandy
-Tak. Skąd zna pan moją mamę?-spytałam powoli, bo trochę się bać zaczęłam
-Amanda jest moją narzeczoną
-To miło pana poznać
-Jaki pan? Jerry
-Fajnie Cię mieć za siostrę
-Przynajmniej będę miała pewność, że nie będziesz mnie podrywał
-To też fakt. Jasmina przywitaj się z siostrą-dziewczyna nie zareagowała. Jack wyjął jej słuchawkę z ucha
-Coo?
-Przywitaj się z siostrą
-Cześć-włożyła słuchawkę z powrotem do ucha. Mój telefon zadzwonił
-Hallo
-Hej Sami
-Harry. Powiedziałam, że zadzwonię do Ciebie później
-No wiem, ale tęsknie
-Ja za tobą też tęsknie Misiu
-Już miałem do Ciebie jechać, ale Tomlinson mnie powstrzymał
-Louis Cię powstrzymał i o czym rozmawialiście
-O tym po co pojechałaś
-Oj Harry, Harry
-No co? Dla Ciebie to i na koniec świata
-Wiesz, że zanim moi rodzice się rozstali to byłam jedynaczką teraz mam trójkę rodzeństwa 
-Serio?
-No. Wiesz co Misiu muszę kończyć. Kocham Cię
-Ja Ciebie też Sami
-Papa
-Pa
-Skąd wiesz o Alice?-spytał Jack
-O kim?
-Jak mówiłaś, że masz trójkę rodzeństwa to o kim?
-O was i o Niallu. Synu mojej macochy
-No to masz czwórkę rodzeństwa-dodał Jerry
-Jak to?
-Alice jest moją i twojej mamy córką
-Okay. Mógłby mi pan powiedzieć co z mamą
-Louis Ci powiedział?
-Tak
-Twoja mama ma raka nerki. Potrzebny jest przeszczep. Żadne z nas nie może być dawcą
-Mama jest teraz w domu?
-Tak
-A mógłby mnie pan zawieść do szpitala, w którym się leczy
-Sam porozmawiaj najpierw z mamą
-Nie, bo jeśli moja nerka będzie się nadawać to ona jej nie weźmie. Za dobrze ją znam
-No dobrze
-Dziękuję. Tylko proszę nic nie mówić mojej mamie
-Dobrze. Jesteś bardzo podobna do mamy
-Każdy mi to mówi-zatrzymaliśmy się pod szpitalem
-Na pewno chcesz iść sama. Może chociaż Jack z Tobą pójdzie
-Nie. Wole iść sama
-Jak chcesz. Tu masz mój numer. Zadzwoń jak będziesz potrzebować pomocy-podał mi swoją wizytówkę i kartkę z adresem. Wysiadłam i weszłam do środka
-Dzień dobry. Nazywam się Sam Anderson i jestem córką Amandy Anderson. Chciałbym porozmawiać z lekarzem prowadzącym chorobę mojej mamy
-Doktor Smith jeszcze nie zaczął dyżuru, ale zaraz. O już idzie. Doktorze
-Tak słucham-młody mężczyzna stanął obok mnie
-Chciałabym porozmawiać z panem o Amandzie Anderson
-A jesteś?
-Jej córką. Sam Anderson
-Dobrze. Zapraszam do gabinetu.-poszłam za doktorem. Weszliśmy do pomieszczenia. Usiadłam przy biurku. Lekarz zajął miejsce naprzeciwko mnie
-Co byś chciała wiedzieć
-Wiem tyle, że mama ma raka nerki i potrzebny jest przeszczep
-Tak
-To jedyna szansa, żeby ją uratować
-Niestety tak. Moglibyśmy wyciąć twojej mamie nerkę i też dalej mogłaby żyć, ale ona się na to nie zgadza
-Rozumiem. Chciałabym zrobić badania czy coś, żeby sprawdzić czy moja nerka się nadaję
-Jesteś strasznie zdeterminowana tak samo jak mama. Dobrze. Kiedy chciałabyś zrobić badania
-Jak najszybciej. I mam nadzieję, że moja noga w gipsie nie stanowi problemu
-Bierzesz jakieś antybiotyki czy coś?
-Nie
-To nie stanowi
-To kiedy mogę je zrobić
-Teraz
-Super
-Ale najpierw muszę Ci zadać parę pytań
-Proszę
-Chorujesz na coś?
-Nie
-Bierzesz jakieś leki?
-Co najwyżej na kaca
-Dużo imprezujesz?
-Tak
-Pijesz?
-Tylko na imprezach?
-A dużo?
-Tak
-Palisz?
-Sporadycznie
-Brałaś narkotyki?
-Tak
-Jesteś na coś uczulona
-Na wanilie i orzechy
-Dobrze. To zapraszam
-A mam jeszcze jedno pytanie
-Słucham?
-Jeżeli moja nerka będzie odpowiednia to kiedy byłaby operacja
-Jutro rano
-Dobrze-poszliśmy do sali. Pielęgniarka pobrała mi krew. Zrobili jeszcze jakieś badania i kazali poczekać. Nie lubię czekać w takich chwilach. Wyjęłam telefon i napisałam do Harry'ego
"Jak tam?"
"Tęsknie. Ogólnie to nudno. Ty jesteś tam. Niall z Tori poszli do kina. A Liama nie ma. A co u Ciebie?"
"Czekam na wyniki badań"
"Sam. O jakich badaniach Ty mówisz? Co się stało? Mam przyjechać?"
"Spokojnie. Robiłam badania czy mogę być dawcą nerki dla mamy"
"Chcesz oddać mamie nerkę?"
"Jeżeli to uratuje jej życie. To tak. Wiem, że to wiąże się z tym, że koniec z imprezami, ale jeśli mama ma żyć to mogę poświęcić swoje życie towarzyskie. A zresztą mam Ciebie to wódka mi nie potrzebna"
"Moja kochana"
"Twoja na zawsze"
"Napisz jak będziesz wiedziała, czy będziesz mieć operacje, czy nie"
"Dobrze"
-Mam wyniki twoich badań

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 5

*Oczami Louis'ego*
-No dobrze. Dziękuję wam wszystkim i widzimy się za dwie lekcje na muzyce-wszyscy wyszli z sali
-Louis
-Sam coś się stało?
-Nie. Tylko chciałam spytać czy jak byłeś w Nowym Jorku to spotkałeś moją mamę
-Spotkałem
-Co u niej?
-Wszystko dobrze
-Ma kogoś?
-Tak. Kochają się i naprawdę wszystko okay
-Kłamiesz
-Nie prawda
-Znam Cię od paru ładnych lat i wiem kiedy kłamiesz, więc co u mojej mamy
-Obiecałem, że nic Ci nie powiem
-Co się stało?
-Zadzwoń do niej
-Louis proszę powiedz mi
-Sam proszę nie wyciągaj ode mnie żadnych informacji
-Louis błagam
-No dobrze. Twoja mama jest chora
-Chora? Na co?
-Ma raka nerki czeka na przeszczep
-Co? Nie to nie może być prawda
-Przykro mi Sam
-Dziękuję Ci, że mi to powiedziałeś. Masz może jej adres
-Sam nie mów mi, że z nogą w gipsie chcesz jechać do Nowego Jorku
-A mam wybór? Muszą ją za wszystko przeprosić
-Jesteś tego pewna
-Chyba niczego innego w życiu nie byłam pewniejsza
-No dobrze-zapisałem jej adres na kartce jej mamy-Proszę
-Dziękuję. A czemu zrezygnowałeś ze studiów
-Dla muzyki. Przypomniałem sobie twoje słowa
-To Ty mi zawsze powtarzałeś, że mogę wszystko osiągnąć jak w to uwierzę
-Ale Ty zawsze we mnie wierzyłaś
-Taa...Będę już szła
-Okay
-Jeszcze raz dzięki za adres
*Oczami Sam*
Przed salą stała Lottie
-Sam możemy pogadać
-Jasne coś się stało
-Chodzi o Ciebie i Louis'ego
-Okay
-Sam. Wiesz, że Cię kocham z całego serca i chce dla Ciebie jak najlepiej. Więc proszę Cię zapomnij o moim bracie on nie jest odpowiedni dla Ciebie. Wiem, że nie powinnam tak mówić, bo to mój brat, ale on tak naprawdę nie wyjechał na studia on wyjechał do dziewczyny, która była z nim w ciąży. Okazało się, że go okłamała, dlatego tam został, ale zmierzam do tego, że gdy Ty się w nim kochałaś on się pieprzył z inną. Masz Harry'ego. On jest naprawdę fajnym chłopakiem. Nie marnuj swojego czasu dla Louis'ego. On na Ciebie nie zasługuję
-Lottie nie musisz się martwić, bo kocham Harry'ego. Wiadomo, że nie będzie mi jak na razie zapomnieć o Louis'm, ale nic już do niego nie czuję
-To dobrze
-Przepraszam Cię ale muszę znaleźć Harry'ego, żeby zawiózł mnie do domu
-Coś się stało?
-Muszę lecieć do mamy. Jest chora
-Przykro mi
-O Harry. Papa Lottie
-Pa-podeszłam do Harry'ego
-Co się stało?
-Zawieź mnie do domu
-Po co?
-Proszę, zanim mój ojciec wróci z firmy
-No dobrze-wyszliśmy ze szkoły. Harry otworzył mi drzwi od samochodu po chwili sam wsiadł-Możesz mi powiedzieć o czym z nim rozmawiałaś? Co Ci powiedział, że chcesz wracać do domu
-O mojej mamie
-Wierzę Ci, ale jak coś to mi powiesz
-Oczywiście
-Kocham Cię
-Też Cię kocham-po chwili Harry parkował pod moim domem
-Wejść z Tobą?
-Możesz-weszliśmy do domu. Jennifer siedziała ojcu na kolanach. Myślałam, że go nie będzie
-Sam co tu robisz?
-Mieszkam
-Co Cię się stało w nogę
-Nie ważne
-Przyszły twoje oceny
-Nie mam czasu o tym rozmawiać-poszliśmy na górę. Harry usiadł na łóżku a ja wyjęłam walizkę z szafy i zaczęłam się pakować
-Jedziesz do mamy?
-Tak
-Poradzisz sobie?
-Myślę, że tak-gdy skończyłam pakować rzeczy usiadłam Harry'emu na kolanach-Co jest?
-Ale wrócisz do mnie
-Jeszcze głupio się pytasz. Kocham tylko Ciebie Harry-pocałowałam go
-Ja też kocham tylko Ciebie
-Odwieziesz mnie na lotnisko
-Pewnie-Harry wziął moją walizkę
-Dokąd Ty się wybierasz?-spytał mnie ojciec
-Do mamy
-Kiedy wracasz?
-Jeszcze nie wiem
-Dobrze. Uważaj na siebie
-Zawsze to robię



Przepraszam, że taki krótki. Przepraszam, że taki beznadziejny. PRZEPRASZAM

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 4

Przyjechaliśmy do szpitala. Pobiegliśmy do środka. Znaczy Harry pobiegł, bo ja ledwo co opanowałam chodzenie a co dopiero bieganie. W szpitalu spotkaliśmy Tori
-Sam co Ci?
-Teraz to nie ważne. Gdzie on jest?
-Nie wiem-już mieliśmy się pytać pielęgniarki, ale usłyszeliśmy krzyk Liama. Poszliśmy w tamtą stronę. Liam siedział na podłodze i płakał. W tej chwili wywozili panią Payne. Była taka blada. Jak ją zobaczyłam poczułam łzy w oczach. Była dla mnie jak mama
-Liam tak mi przykro-powiedziała Vic łamiącym się głosem.
-Sam-odezwał się Liam. Spojrzałam na niego
-Tak mi przykro. Twoja mama była cudowną kobietą. Nie zasłużyła na to-ryczałam
-Spokojnie-Liam mnie przytulił.-Już cicho-złapałam się jego, bo nogi miałam jak z waty
-Stary pojedziesz do mnie-powiedział  Harry
-Nie chce wam przeszkadzać
-Jakie przeszkadzać. Co Ty pierdolisz
-No bo Sam jest u Ciebie i pewnie mieliście inne plany
-Stary. Teraz musimy zając się Tobą i Victorią-spojrzałam na nią. Wyglądała okropnie
-Kochanie co jest?-spytałam
-No, bo. Nie dobrze mi
-Chodź skarbie-zakręciło mi się w głowie
-Sam-Harry mnie złapał-Co Ci jest?
-Nie wiem-Harry zaprowadził mnie do samochodu. Wszyscy pojechaliśmy do niego
~*~
Od śmieci pani Payne minęły dwa tygodnie. W zeszłym tygodniu był pogrzeb. Liam pojechał do rodzinnego miasta i powiedziała, że spędzi tam jakiś czas. Dzisiaj jest pierwszy dzień, kiedy idziemy do szkoły. Właśnie siedzę w samochodzie Harry'ego. Bardzo mi pomógł się pozbierać. Louis'ego nie widziałam ani razu. Wysiedliśmy z samochodu. Za tydzień mam się zgłosić na kontrolę. Oby zdjęli mi ten pieprzony gips
-Hej. Jak się trzymasz?-spytała Tori
-Jak to Liam powiedział, trzeba żyć dalej, jak gdyby nic
-Wiecie, że mamy nowego nauczyciela
-Od czego?-spytał Harry
-Od muzyki i matematyki
-Mój kochany przedmiot-wszyscy zaczęliśmy się śmiać
-Idzie nasz nowy nauczyciel-spojrzał w stronę parkingu i zobaczyłam jego-Dzień dobry
-Witaj Victorio-odpowiedział jej. Harry złapał mnie w pasie i pocałował linie mojej szczęki-A jednak
-Tak-uśmiechnęłam się-Co Ty znaczy pan tu robi?
-Uczę matematyki i muzyki-ktoś zasłonił mi ręką oczy
-Buu
-Lottie
-Jezu Louis idź stąd. Nikt Cię nie lubi-Harry się zaśmiał
-Ja Ciebie też kocham siostrzyczko
-A ja Ciebie nie-Louis poszedł do szkoły-Co Ci?
-Długa historia. Harry poznaj Lottie moją przyjaciółkę. Lottie to jest Harry mój chłopak, bo domyślam się, że wy już się znacie-wskazałam na Tori. Obydwie pokiwały głowami. W tej chwili Niall przechodził obok nas-Niall-zawołałam go
-Hej Sam. Co Ci się stało w nogę?
-Za bardzo szalałam na imprezie
-Ej-krzyknęła Lottie. Cmoknęłam w jej stronę
-Dobra. Mam pytanie. Ojciec dostał już oceny
-Tak
-To ja do domu nie wracam. Bardzo zły?
-Strasznie
-Harry przeprowadzam się do Ciebie
-Spoko-cmoknął mnie w policzek
-Niall tak sobie pomyślałam, że pójdziemy gdzieś razem po szkole-wszystkich zdziwiło moje pytanie-W zasadzie to w piątkę pójdziemy-nikt nic nie mówił. Szturchnęłam Harry'ego
-To jest dobry pomysł
-Przepraszam, ale dziś już się z kimś umówiłem. Może innym razem-spojrzał na Victorię. Tori była zawstydzona
-Czy nie macie mi nic do powiedzenie-uśmiechnęłam się znacząco
-Ja nie-powiedział Harry z Lottie
-To nie do was pytanie
-A okay-znowu powiedzieli razem
-No tak jakby jesteśmy razem
-I ja się teraz o tym dowiaduję 
-No tak jakoś wyszyło-powiedział Niall
-Dobra nie ważne, Co mamy pierwsze
-Raczej drugie
-Co?-spytał Harry
-Przyjechaliście na drugą lekcje
-Serio?-spytałam z Harry'm
-No
-To co mamy drugie?
-Muzykę
-Super. Będę musiała słuchać mojego brata-powiedziała Lottie-uśmiechnęłam się. Weszliśmy do sali chwilę po dzwonku
-O cieszę, się, że zaszczyciliście nas swoją obecność. W szczególności panienka Andreson-powiedział dyrektorka, która nigdy mnie nie lubiła
-Ja nie tryskam takim entuzjazmem jak pani
-Jaka szkoda. A co Ci się stało w nóżkę 
-A czy to ważne
-Choć w sumie nie musisz mówić, bo i tak każdy z nas wie, że bawiłaś się na imprezie z jakimś chłopcem zapewne z Harry'm bądź Liamem i złamałaś nóżkę-zacisnęłam ręce ze złości-Co, aż takie to kompromitujące, że boisz się przyznać-stanęłam przed nią
-Ja nie jestem panią, że w wieku 17 lat płacić facetowi za to, żeby mnie pieprzył tak jak panie płaciła mojemu ojcu-chciała mnie uderzyć, ale czyjaś męska dłoń ją powstrzymała. Spojrzałam w tamtą stronę. Moje oczy spotkały się z jego ślicznymi niebieskimi tęczówkami
-Lepiej będzie jak pani sobie już pójdzie-powiedział
-Bronisz jej?-spytała. Louis nic nie odpowiedział. Wyrwała swoją rękę i wyszła
-W porządku?-spytał a rękę położył na moim ramieniu. Kiwnęłam głową
-Chodź zaprowadzę Cię do ławki-Harry złapał mnie w pasie. Usiadłam w ławce
-No dobrze, będę musiał wam wszystko sam powiedzieć-zaczął Lou-Wasza wychowawczyni jest na zwolnieniu i póki jej nie ma ja będę waszym wychowawcą. Niektórzy mnie już znają, ale jeszcze raz się przedstawię. Nazywam się Louis Tomlinson. Ktoś ma jakieś pytanie albo chciałby coś powiedzieć-podniosłam rękę-Tak Sam
-Obecny tutaj Harry Styles jest moim chłopakiem, więc jeśli jakaś dziewczyna się do niego zbliży to pożałuje, że się urodziła-Harry się uśmiechnął i wyszeptał "Kocham Cię"
-Dobrze. Ktoś jeszcze m coś do powiedzenie. No dobrze. Może zrobimy tak wy mi coś powiecie o sobie i ja też. Co wy na to-prawie cała klasa pokiwała głowami
-Nuda-powiedziała Lottie
-Lubię tą twoją koleżankę-powiedział Harry
-No dobrze. Może ja zacznę. Mam 24 lata. Mam jednego brata i pięć nieposłusznych sióstr-spojrzał wymownie na Lottie-W wieku 21 lat wyjechałem do Nowego Jorku. Studiowałem tam przez dwa i pół roku a później rzuciłem je i wróciłem do domu. Dwa tygodnie temu przeprowadziłem się z rodziną do Londynu. A wychowałem się w Doncaster. Interesuje się muzyką i to właśnie dla niej rzuciłem studia, a przekonały mnie słowa mojej byłej i obecnej sąsiadki. No to teraz wasza kolej-każdy po kolei mówił coś o sobie. Tyle się u niego zmieniło. Był w Nowym Jorku ciekawe czy spotkał moją mamę. 
-Sam teraz Ty?-powiedział Louis
-Interesuję mnie szybkie samochody. Mam zamiar jak najszybciej skończyć tą szkołę i objechać cały świat. Moim przyrodnim bratem jest Niall. Moi rodzice są po rozwodzie. Wychowałam się w Doncaster. Lubię dobrą zabawę. Harry jest moim chłopakiem. Mam zamiar całe życie dobrze się bawić
*Oczami Louis'ego*
Nic się nie zmieniła. Od dziecka chciała zwiedzić cały świat. Tak jak jej mama. Niby jej mama poprosiła mnie, żebym nie mówił nic sam o tym, że jest chora ale ona powinna wiedzieć. Wiem, że Sam nadal kocha swoją mamę tak jak ona ją. Nie mogę przestać o niej myśleć. O jej cudownych oczach. Wspaniałym uśmiechu, który potrafi rozweselić najbardziej smutną osobę. Przez cały czas gdy mnie nie było widziałem jej oczy, słyszałem jej śmiech. Tęskniłem za nią przez ten cały czas. A teraz gdy jesteśmy tak blisko to wiem, że tak daleko jesteśmy od siebie.  Czemu nie mogłe zebrać się na odwagę i powiedzieć jej, że ją kocham. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek


piątek, 24 lipca 2015

Informacja

Uwaga!

Związku z tym, że w poniedziałek wyjeżdżam na dwa tygodnie
potem wracam na dwa dni 
znowu wyjeżdżam do końca tygodnia
rozdziały pojawią się od
17 sierpnia
Mam nadzieję, że mi wybaczycie, 
że tak długo będziecie musieli czekać
Będę sobie pisała w zeszycie,
bo gdy wrócę do domu,
będę od razu wstawiać
mam nadzieję, że mój plan się powiedzie
i
rozdziały będę pojawiały się codziennie
KOCHAM WAS NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE


Rozdział 3

-Zaśpiewaj mi coś-poprosiłam 
-Przecież nie umiem śpiewać 
-Umiesz
-Nie
-A umiesz mówić
-Umiem
-To umiesz i śpiewać 
-Niech Ci będzie

Stained coffee cup
Just a fingerprint of lipstick’s not enough
Sweet where you lay
Still a trace of innocence on my pillowcase
Waking up
Beside you I’m a loaded gun
I can’t contain this anymore
I’m all yours, I got no control
No control
Powerless
And I don’t care it’s obvious
I just can’t get enough of you
The pedals down, my eyes are closed
No control
Taste on my tongue
I don’t wanna wash away the night before
In the heat where you lay
I could stay right here and burn in it all day
Waking up
Beside you I’m a loaded gun
I can’t contain this anymore
I’m all yours, I got no control
No control
Powerless
And I don’t care it’s obvious
I just can’t get enough of you
The pedals down, my eyes are closed
No control
Lost my senses
I’m defenceless
Her perfumes holding me ransom
Sweet and sour
Heart devour
Lying here I count the hours
(One Direction - No Control)
-Ładnie
-Ty też ładnie śpiewasz
-Taa..
-No co przecież to prawda
-Nie, to nie jest prawda
-Tak, to jest prawda
-Nie
-Tak
-Nie
-Nie
-Tak
-Widzisz mówię, że ładnie. Sama to potwierdziłaś
-Wrobiłeś mnie
-Cóż. Taki już jestem-zaczęłam się śmiać-Zobacz spadająca gwiazda. Pomyśl życzenie-pocałuj mnie
-Już-powiedziałam, Louis pocałował mnie w policzek-Co to było??
-Jak się pomyśli życzenie, ktoś musi Cię pocałować
-Fajnie-uśmiechnęłam się. Mogłam tak siedzieć całymi dniami. Nie ważne gdzie. Ważne, że z nim. Gdy on jest przy mnie nic inne się nie liczy. Tylko on. Przy nim nie myślę co mnie spotka. Mój anioł położył głowę na moim brzuchu
-Louis
-Mmmm...
-O czym myślisz??
-O Tobie
-Hahaha...Ale ja się pytam na serio
-O życiu
-To znaczy
-Co będzie dalej. Czy dostanę jakąś dobrą pracę. Kim będę i z kim będę
-Przecież chciałeś zostać piosenkarzem 
-Niby tak, ale nie wiem..A Ty??
-Co ja??
-Kim chcesz zostać??
-Nie wiem, nie zastanawiałam się
-Chciałaś napisać książkę
-No tak, ale przecież wiesz, że to się nie uda. Nie sądzę, że coś w życiu osiągnę. Jestem beznadziejna
-Nie mów tak. Nie jesteś beznadziejna tylko wspaniała. Nie poddawaj się. Wierz w swoje marzenia. I nie daj wmówić sobie, że do niczego się nie nadajesz. Pamiętaj. Okay??
-Okay
-Ale mogłabyś zostać modelką. Jesteś szczupła, ładna, masz długie nogi i odpowiedni biust
-Coo??
-Nic. Pieprze głupoty
-Właśnie słyszę-oboje zamilkliśmy
-Sam??
-No
-Dlaczego poświęcasz mi tyle czasu??-bo Cię kocham. Uzależniłam się od Ciebie. Jesteś moim narkotykiem, którego pragnę coraz bardziej. Jesteś moim tlenem, wszystkim co mam. Kocham Cię. Chciałabym Ci to powiedzieć, ale boję się, że to spieprzy naszą relację. Ale wiem, że nie mam u Ciebie szans-SAM!!
-Już schodzę na ziemię
-Cieszę się
-Ja też
-Nie odpowiedziałaś na moje pytanie
-Nie wiem. Po prostu Cię lubię
-Okay
-Sam, Sami-Harry szturchnął mnie w ramię
-Coś się stało??
-Właśnie nie wiem. Płaczesz, więc
-Harry. Ja. Przepraszam.-łzy znowu zaczęły mi spływać z oczu. Harry mnie przytulił
-Już dobrze. Nie płacz. Czy to przez niego??-pokiwałam głową. Chłopak głaskał mnie po plecach i całował w czoło
-Harry. Ja. Chciałam Ci powiedzieć, że...Pocałuj mnie-zdziwiło go to co powiedziałam, ale po chwili poczułam jego usta na swoich. Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie. Ale mi to nie wystarczało. Chciałam jeszcze. Albo Harry czyta w myślach, albo chciał tego co ja, bo położył mnie i zaczął całować. W tej chwili zadzwonił telefon.
-To Liam
-Hallo
-Sam. Proszę przyjedź z moją mamą jest caraz gorzej. Proszę Sam
-Liam uspokój się. Już jedziemy. Za dwadzieścia minut będziemy 
-Co jest??-spytał Harry
-Z Liam'a mamą coraz gorzej
-To jedziemy
-Musimy








Przepraszam, że taki beznadziejny.
Jakoś nie miałam kompletnie pomysłu
Mam nadzieję, że da się jakoś przeczytać
Proszę komentujcie
Kocham Was