wtorek, 20 października 2015

Rozdział 7

Spojrzałam z przerażeniem na lekarza. Jego mina nic mi nie mówiła. Bałam się najgorszego
-Możesz być dawcą
-Naprawdę?
-Tak-uśmiechnął się do mnie
-Cieszę się
-Czyli mam rozumieć, że mam dzwonić do twojej mamy
-Tak

-Dobrze pielęgniarka zaprowadzi Cię na sale
-Dobrze. Doktorze
-Tak

-Mam jeszcze jedną prośbę
-Słucham
-Czy mógłby pan nic nie mówić mojej mamie od kogo ma nerkę. Chce jej powiedzieć po operacji, bo wiem, że gdyby się teraz dowiedziała to by się nie zgodziła
-Dobrze
-Dziękuję-lekarz uśmiechnął się do mnie. Pielęgniarka zaprowadziła mnie na sale. Podłączyła kroplówkę i wyszła. Wyjęłam telefon i napisałam do Harry'ego
"Oddaję mamie nerkę. Nie waż się przyjeżdżać do mnie. Dam radę. Operacja na pewno się uda. Kocham Cię"Przez ten cały czas myślałam o Louis'm. Wszystko było dobrze a tu nagle on się pojawia i znowu wszystko
wraca. Miłość. Wspomnienia. Tęsknota. Żal. Smutek. Sam już nie wiem czy dalej go kocham czy nie. Jest to trudne. Tyle się zmieniło u mnie jak i u niego.Muszę przestać o nim myśleć. Mam teraz Harry'ego i on jest najważniejszy. Moje rozmyślanie wyrwał dzwonek mojego telefonu
-Hallo

-Samanto tu tata.
-Naprawdę? Nie wiedziałam
-Gdzie jesteś?
-Powiedziałam Ci, że jadę do mamy

-Tylko, że rozmawiałem z twoją mamą i jakoś się u niej nie pojawiłaś
-Po co do niej dzwoniłeś?
-Żeby się upewnić, czy mnie nie oszukałaś. I jednak wyszło,że oszukałaś. W tej chwili masz wracać do domu
-Nie mogę
-Dlaczego?
-Bo jestem w Nowym Jorku. Leże właśnie na łóżku szpitalnym podłączona do kroplówki i czekam na operacje
-Jaką operację
-Samanto w tej chwili masz mi powiedzieć co się stało

-Nie twój interes
Rozłączyłam się. Jak on mógł mi nie wierzyć. Nienawidzę go. Właśnie dał mi do zrozumienia, że mi nie ufa.

No tak, bo ja to nie Niall. Nie mam nic do niego. Tylko on jest ważniejszy dla mojego taty niż. Trochę to boli i jest to bardzo smutne, że przyrodni syn jest ważniejszy niż rodzona córka. Wiem, że nie jestem grzeczna, ale od dziecka tak byłam i nic już tego nie zmieni. Ja akceptuję siebie i on tez powinien zacząć. Jeśli nie to wyprowadzę się do Harry’ego. Takie rozwiązanie będzie najlepsze. Nie będę już ciężarem dla mojego ojca. Dostałam smsa. Zapewne od Harry’ego ”Na pewno nie chcesz żebym przyjeżdżał? Może jednak przyjadę i będę przy tobie?”
”Na pewno nie chcę żebyś przyjeżdżał. Nie to, że nie chcę, żebyś tu był, bo chcę bardzo, ale muszę porozmawiać z mamą. Wszystko sobie z nią wyjaśnić. Przepraszam”
”Sami nie musisz mnie przepraszać. Rozumiem to. Ale jak coś to pisz. Od razu wsiądę w samolot”
”Dobrze. Kochanie. Kocham Cię”
”Ja mocniej”
Uśmiechałam się do telefonu.  On jest przesłodki. Jejku jak ja go kocham.
-Smsy z chłopakiem?-spytał Jerry
-Tak. Co pan znaczy Ty tu robisz?
-Lekarz zadzwonił do mamy. Od razu domyśliłem się, że to Ty jesteś dawcą. Jesteś tego pewna?
-Tak
-No dobrze. Czemu nie chciałeś, żeby lekarz mówił mamie, że to Ty jesteś dawcą
-Bo by się nie zgodziła na operację
-Powiesz jej?
-Tak jutro po operacji
-No dobrze. Muszę już iść, bo twoja mama zacznie coś podejrzewać jak to ona potrafi
-Tak wiem
-Ale jak coś to cały czas tu jestem
-Dobrze-Jerry wyszedł z sali. Ja wyjęłam książkę z walizki i zaczęłam czytać.
Gdy skończyłam czytać, była 19. Oczy bolały mnie ze zmęczenia. Odłożyłam książkę na stoli i napisałam smsa do Harry’ego
”Dobranoc misiu. Kocham Cię”
Nawet nie czekając na odpowiedź zasnęłam

~*~


Obudziłam się rano o 8:05. Wyjątkowo wcześnie jak na mnie. Miałam jedną nieodczytaną wiadomość.
”Dobranoc myszko. Śnij o mnie, bo ja o Tobie na pewno będę”
Wywróciłam oczami na tą wiadomość. Już wiem, co on ma na myśli mówiąc „bo ja o Tobie na pewno będę”. Do Sali wszedł lekarz
-Gotowa na operację
-Tak
-To co? Zawozimy Cię na blok
-Okay-pielęgniarki przewiozły mnie na salę. Po dziesięciu minutach weszło dwóch lekarzy. Za nimi wszedł lekarz mamy
-Ja niestety nie będę mógł być przy twojej operacji, bo muszę być przy twojej mamie. Jesteś gotowa?
-W stu procentach
-Dobrze. Możecie zacząć-wzięłam głęboki wdech i po chwili lekarz podał mi narkozę

~*~
 
Obudziłam się już w swojej sali. Nie czułam żadnego bólu ani nic. Sama nie wiem czy to dobrze czy źle. Do sali wszedł lekarz
-Jak się czujesz?
-Dobrze. A jak mama?
-Mówi, że znakomicie. A ja myślę, że poczuję się znakomicie jak Ciebie zabaczy
-Czyli mogę do niej iść?- spytałam pełna nadziei
-Oczywiście-wstałam powoli z łóżku. Wzięłam kulę i poszłam za lekarzem. Zaprowadził mnie do sali w której leżała mama. Przed wejściem wzięłam głębokie dwa oddechy.
-Pani Amando. Ktoś do pani-mama spojrzała na mnie
-Sam-w jej oczach zebrały się łzy. Podeszłam do łóżka. Przy niej siedział Jerry, Jack i Jasmina-Co Ty tu robisz?
-Musiałam komuś uratować życie. Oddając mu nerkę




1 komentarz:

  1. Kurde popłakałam się. Sam strasznie troszczy się o mamę. Po tym jak nie utrzymywały ze sobą kontaktu Sam oddaje mamie nerkę. To jest piękne. Z Harry'ego to taki słodziak, ale zboczony słodziak. Jestem ciekawa co teraz czuję Louis?????? Czekam na następny rozdział
    Julka -_-

    OdpowiedzUsuń