niedziela, 6 września 2015

Rozdział 5

*Oczami Louis'ego*
-No dobrze. Dziękuję wam wszystkim i widzimy się za dwie lekcje na muzyce-wszyscy wyszli z sali
-Louis
-Sam coś się stało?
-Nie. Tylko chciałam spytać czy jak byłeś w Nowym Jorku to spotkałeś moją mamę
-Spotkałem
-Co u niej?
-Wszystko dobrze
-Ma kogoś?
-Tak. Kochają się i naprawdę wszystko okay
-Kłamiesz
-Nie prawda
-Znam Cię od paru ładnych lat i wiem kiedy kłamiesz, więc co u mojej mamy
-Obiecałem, że nic Ci nie powiem
-Co się stało?
-Zadzwoń do niej
-Louis proszę powiedz mi
-Sam proszę nie wyciągaj ode mnie żadnych informacji
-Louis błagam
-No dobrze. Twoja mama jest chora
-Chora? Na co?
-Ma raka nerki czeka na przeszczep
-Co? Nie to nie może być prawda
-Przykro mi Sam
-Dziękuję Ci, że mi to powiedziałeś. Masz może jej adres
-Sam nie mów mi, że z nogą w gipsie chcesz jechać do Nowego Jorku
-A mam wybór? Muszą ją za wszystko przeprosić
-Jesteś tego pewna
-Chyba niczego innego w życiu nie byłam pewniejsza
-No dobrze-zapisałem jej adres na kartce jej mamy-Proszę
-Dziękuję. A czemu zrezygnowałeś ze studiów
-Dla muzyki. Przypomniałem sobie twoje słowa
-To Ty mi zawsze powtarzałeś, że mogę wszystko osiągnąć jak w to uwierzę
-Ale Ty zawsze we mnie wierzyłaś
-Taa...Będę już szła
-Okay
-Jeszcze raz dzięki za adres
*Oczami Sam*
Przed salą stała Lottie
-Sam możemy pogadać
-Jasne coś się stało
-Chodzi o Ciebie i Louis'ego
-Okay
-Sam. Wiesz, że Cię kocham z całego serca i chce dla Ciebie jak najlepiej. Więc proszę Cię zapomnij o moim bracie on nie jest odpowiedni dla Ciebie. Wiem, że nie powinnam tak mówić, bo to mój brat, ale on tak naprawdę nie wyjechał na studia on wyjechał do dziewczyny, która była z nim w ciąży. Okazało się, że go okłamała, dlatego tam został, ale zmierzam do tego, że gdy Ty się w nim kochałaś on się pieprzył z inną. Masz Harry'ego. On jest naprawdę fajnym chłopakiem. Nie marnuj swojego czasu dla Louis'ego. On na Ciebie nie zasługuję
-Lottie nie musisz się martwić, bo kocham Harry'ego. Wiadomo, że nie będzie mi jak na razie zapomnieć o Louis'm, ale nic już do niego nie czuję
-To dobrze
-Przepraszam Cię ale muszę znaleźć Harry'ego, żeby zawiózł mnie do domu
-Coś się stało?
-Muszę lecieć do mamy. Jest chora
-Przykro mi
-O Harry. Papa Lottie
-Pa-podeszłam do Harry'ego
-Co się stało?
-Zawieź mnie do domu
-Po co?
-Proszę, zanim mój ojciec wróci z firmy
-No dobrze-wyszliśmy ze szkoły. Harry otworzył mi drzwi od samochodu po chwili sam wsiadł-Możesz mi powiedzieć o czym z nim rozmawiałaś? Co Ci powiedział, że chcesz wracać do domu
-O mojej mamie
-Wierzę Ci, ale jak coś to mi powiesz
-Oczywiście
-Kocham Cię
-Też Cię kocham-po chwili Harry parkował pod moim domem
-Wejść z Tobą?
-Możesz-weszliśmy do domu. Jennifer siedziała ojcu na kolanach. Myślałam, że go nie będzie
-Sam co tu robisz?
-Mieszkam
-Co Cię się stało w nogę
-Nie ważne
-Przyszły twoje oceny
-Nie mam czasu o tym rozmawiać-poszliśmy na górę. Harry usiadł na łóżku a ja wyjęłam walizkę z szafy i zaczęłam się pakować
-Jedziesz do mamy?
-Tak
-Poradzisz sobie?
-Myślę, że tak-gdy skończyłam pakować rzeczy usiadłam Harry'emu na kolanach-Co jest?
-Ale wrócisz do mnie
-Jeszcze głupio się pytasz. Kocham tylko Ciebie Harry-pocałowałam go
-Ja też kocham tylko Ciebie
-Odwieziesz mnie na lotnisko
-Pewnie-Harry wziął moją walizkę
-Dokąd Ty się wybierasz?-spytał mnie ojciec
-Do mamy
-Kiedy wracasz?
-Jeszcze nie wiem
-Dobrze. Uważaj na siebie
-Zawsze to robię



Przepraszam, że taki krótki. Przepraszam, że taki beznadziejny. PRZEPRASZAM